Trzęsienie ziemi, które wzmocniło poczucie wspólnoty w domu

Pin
Send
Share
Send

kredyt: Jen Peters

Byłem producentem w BBC, kiedy wraz z zespołem po raz pierwszy odwiedziłem nowozelandzkie miasteczko Lyttelton po trzęsieniu ziemi w 2011 roku. Kiedy myślę o tym nadmorskim miasteczku, wyobrażam sobie biały dom wtulony w zbocze wzgórza, którego promienie słoneczne odbijają się od jego falistego żelaznego dachu. To właśnie tam mieszkała rodzina Rodosów przed trzęsieniem ziemi tuż po lunchu we wtorkowe popołudnie. Właśnie wtedy wyluzował się głaz zaparkowany na szczycie klifu powyżej.

Pierwsi osadnicy do Nowej Zelandii w 1800 roku widzieli ciemną skałę zaparkowaną tam, gdy ich statki wpływały do ​​portu. Chroniłyby oczy przed jasnym światłem słonecznym, gdy spojrzały na bujne wzgórza żyznej ziemi. Była wśród nich moja prapradziadka.

Podczas gdy wzgórza wzbiły się w lutowy dzień, śmielszy odbił się od swojej starożytnej okoni. Zeskoczył ze wzgórza i pozostawił kratery przy każdym trafionym miejscu. Dom rodzinny Rodos, ten dom na wzgórzu, był wypełniony dziurami w miejscu, w którym kiedyś znajdowały się drzwi wejściowe, salon i łazienka. Gdy wraz z moim zespołem przybyliśmy na miejsce, w którym ostatnio kręcono reportaż, umieściliśmy kamerę w skrzynce pocztowej na szczycie stoku. Stamtąd mieliśmy wyraźną linię wzroku przez dom.

Kiedy natrafiliśmy na dom rodzinny Rodos, byliśmy już w regionie dotkniętym trzęsieniem ziemi przez trzy dni. Ale to był nasz pierwszy rzut oka na epicentrum zniszczenia.

Łatwo było sobie wyobrazić bycie tutaj dzieckiem - można sobie wyobrazić rzucanie torby na książki na stole w kuchni i bieganie po podwórku. Można było zobaczyć poza miejscem, w którym głaz ostatecznie się osiadł i mlecznoniebieskie morze w oddali. Połowa kąpieli była usiana trawnikiem. W jednej chwili dom czterech pokoleń stał się skorupą.

Na szczęście Rodos nie było w domu o 12:51, czas, który wyrył się we wspomnieniach. Pani Rhodes powiedziała reporterom: „Tak, ten facet w mieście zapytał mnie, czy widziałem dom na wzgórzu, przez który głaz zasilał środek. Powiedziałem mu, że tak, to będzie moje miejsce”.

Pani Rhodes była przykładem pokory, która przywitała nas na każdym kroku w Lyttleton. Domy były gruzowate, firmy zostały zerwane, a samochody spłaszczone przez spadający mur. Jednak na każdym rogu miejscowi witali się uściskami i uśmiechami, bagatelizując otaczającą ich katastrofę.

W kilka chwil mieszkańcy Lyttelton zdefiniowali „dom”. Gdziekolwiek się odwróciliśmy, rozgrywały się sceny wspólnoty i życzliwości.

Załoga oficerów marynarki królewskiej Nowej Zelandii została przypadkowo zadokowana w porcie, a oni przeszli obok roztrzaskanych sklepów i porozrzucanych cegieł, aby pomóc. Pancerze budynku przypominające rzędy domków dla lalek z otwartymi frontami: odsłonięte stoły, krzesła i kserokopiarki. Jeden oficer marynarki, który stał na straży, zachichotał, żartując z chłopcem, który wpadł na niego na deskorolce. Oficer zmierzwił włosy dziecka i wręczył mu lody Jellytip ze skrzynki obok butów, cenionej po szkole uczty dla dzieci Kiwi.

Wkrótce grupka małych dzieci stała przy krawężniku na tej zamkniętej drodze, ściskając Jellytipsa. Pospiesznie zlizali się od podstawy w górę, gdy syrop syropu spływał po stopionych strumyczkach po nadgarstkach. Gdy trzęsienie prądu spadło, nie było wystarczającej liczby generatorów, aby utrzymać zamrażarki w supermarkecie w mieście.

Właściciel kawiarni muzycznej miał generator. Używał go do zasilania ekspresu do kawy, który wyciągnął z wraku swojej firmy. Stół leżał obładowany ciastkami, aw pobliżu pojawiła się improwizowana sesja dżemu. Scena miała coś więcej niż tylko letni festiwal. Czułem, że w każdej sekundzie zamierzają powoli podnieść wzrok i zostać uderzonym katastrofą, która ich otoczyła.

Kiedy wstrząsy wtórne grzmiały po mieście raz po raz, pytali z prawdziwą troską, czy wszyscy czują się dobrze. Każda osoba, z którą przeprowadziliśmy wywiad, zapytała, czy jest coś, czego potrzebujemy. Nas. My, którzy wrócimy po tym zadaniu do naszych nietkniętych domów.

Gdy nasz zespół zawrócił wokół drogi klifowej, zatrzymaliśmy się, aby znaleźć dokładne miejsce, w którym geolodzy twierdzą, że doszło do trzęsienia ziemi: punkt, w którym wszystkie te szkody wystrzeliły z ziemi i wstrząsnęły tym regionem z taką siłą, że zginęło 185 osób. Właśnie wtedy zobaczyłem zarys zachodzącego słońca: dach, wciąż tam w domu Rodos. To było jak sentyment tak wielu w tym pięknym mieście: uderz nas tam, gdzie boli, w samym sercu, ale idźmy dalej. To jest dom, a nasz dom jest nami wszystkimi.

Jennie jest narodowym strategiem ds. Komunikacji, mającym doświadczenie w dziennikarstwie telewizyjnym i dyplomacji. Obecnie pracuje dla New Zealand Story w Auckland.

Pin
Send
Share
Send