Projektantka Jill Stevens zrobiła karierę, podejmując niekonwencjonalną ścieżkę

Pin
Send
Share
Send

kredyt: Heidi Zumbrun

„Jako pracownik socjalny nie miałem pieniędzy” - powiedziała Jill Stevens, założycielka i główny projektant Dust + Co., przekazując stare historie z dobrze znoszonej niebieskiej kanapy w kratkę w salonie w Los Angeles. „Musiałem kupić vintage i musiałem robić zakupy w sklepach z artykułami używanymi, a nawet teraz nie kupuję nic nowego”.

W oparciu o sam wystrój jasne jest, że każdy przedmiot w tych ścianach żył przeszłym życiem. Krokodylowa głowa spoczywa w szklanym regale, pusta przestrzeń w kolorach oznakowania vintage, a we wnętrzu starego Camaro zastosowano czerwone, rzucane poduszki.

„Przez lata wszystko w tym mieszkaniu mnie odnalazło” - kontynuowała.

Podobnie jak przedmioty w jej domu, kariera projektowa Stevensa również zajęła lata. Początkowo Stevens pracował jako pracownik socjalny w sprawach dotyczących krzywdzenia dzieci w Savannah w stanie Georgia, po tym jak wcześniej został przydzielony do spraw dotyczących przemocy domowej i seksualnej. Praca była ciężka, a skutki wyczerpującego harmonogramu i malejących zasobów hrabstwa miały swoje żniwo.

„Chciałam zrobić, co w mojej mocy, jak mogę, a potem wypróbować inną rzecz, której tak naprawdę nigdy nie odkrywałam” - powiedziała.

Więc Stevens wrócił do swojej rodzinnej L.A. i zanurzył się w dziedzinie projektowania. W ciągu dnia pracowała jako pełnoetatowy asystent administracyjny dla wysokiej klasy firmy architektonicznej, a wieczorem uczęszczała na zajęcia z architektury wnętrz na UCLA. „W tym czasie zostałam akredytowanym specjalistą LEED” - powiedziała. „Byłem drugą osobą w firmie architektonicznej, która to zrobiła - pierwsza była dyrektorem, a druga recepcjonistką”.

To była szybka zmiana dla kogoś, kto nie miał tyle doświadczenia, co jej współpracownicy, i wiedziała o tym. „Spieszyłem się” - powiedział Stevens. „Było im trochę trudno to zaakceptować, więc było to trochę zabawne, ale byłem oszołomiony”. Korzystała również z wakacji, aby wziąć jeden dzień wolny w tygodniu i odbyć staż w jednej z pierwszych tego typu firm w zielonej firmie w Venice Beach.

Ten popęd przydał się, gdy w 2008 r. Katastrofa mieszkaniowa wypaliła przemysł, a firma podjęła pracę w niepełnym wymiarze godzin. W tych latach pojawiło się przedsiębiorcze poruszenie, które doprowadziło do powstania Dust + Co., gdy uzupełniała swoje dochody, sprzedając towary pod tą samą nazwą.

„Ludzie nie inwestowali w swoje domy, ale zawsze były komercyjne” - powiedziała.

W 2010 roku Stevens została certyfikowanym projektantem wnętrz i dołączyła do nowej firmy, która przeniosła się na wnętrza komercyjne. Odkryła, że ​​uwielbia pracę w barach i restauracjach, do których ludzie mogą wracać raz po raz - w przeciwieństwie do „domu, do którego ktoś idzie na weekend raz w miesiącu”, powiedziała.

„Nadal pochodzę z mentalności portfela pracownika socjalnego” - kontynuowała. „Lubię więc przede wszystkim współpracować z firmami typu mom-and-pop, jednorazowymi restauracjami lub powierzchniami handlowymi”.

A jednak nie do końca byłoby prawdą opieranie zaradności Stevensa na pierwszej karierze. Dzieciństwo spędzone w Inland Empire w Los Angeles, jednolitym krajobrazie niekończących się sztukaterii z torami i pasmowymi centrami handlowymi, odcisnęło swoje piętno także na etosie projektanta. Pochodzi z trzech generacji „żeglarzy garażowych”, które, jak się okazuje, nie mają nic wspólnego z podróżami morskimi. Do dziś jej rodzina utrzymuje tradycję rutynowych pielgrzymek do pobliskich garaży i sprzedaży nieruchomości.

„Nie byliśmy jak sąsiedzi, mieliśmy w domu dziwne rzeczy, które moja mama uznała za żaglowe w garażu… była bardzo praktyczna, oszczędna i skąpa” - wspomina Stevens.

Poszczególne przedmioty kupowane z drugiej ręki i inne niż luksusowe materiały należą do najważniejszych priorytetów dla Stevensa, a ona faworyzuje projekty, które mogą wywrzeć niewielki wpływ. W jej ostatnim komercyjnym projekcie Da Kikokiko, restauracji zbudowanej na mokradłach i cmentarzysku Native w zupełnie nowym kompleksie, jej połączenie umiejętności jest dobrze wykorzystane. „To naprawdę ładne centrum handlowe ze striptizem” - powiedziała. „Chciałem, żeby poczuł się, jakbyś był na Hawajach lub w innym miejscu niż rozwój Playa Vista”.

Było to wyzwanie, które według Stevensa wymagało wielu badań. W końcu postanowiła wyposażyć małą przestrzeń w różnorodne kafelki, wykonane głównie z materiałów pochodzących z recyklingu i odsłoniętego drewna.

Ta próba stworzenia czegoś charakterystycznego, tak zwanej „ścieżki nieliniowej”, którą często podejmuje Stevens, jest dla niej ekscytująca. Zgodnie ze swoim ezoterycznym domem i niekonwencjonalną przeszłością Stevens woli nazywać własne ujęcia, by stworzyć spójny projekt.

„W przypadku większości moich prac 10 procent to część zabawy, a druga część to poszukiwanie rozwiązań - prawdopodobnie 60 procent. Reszta stara się zbudować projekt” - powiedział Stevens. „Nigdy nie wiesz, co zostaniesz rzucony lub jakie będzie rozwiązanie, ale zawsze istnieje rozwiązanie”.

Pin
Send
Share
Send

Obejrzyj wideo: John Maeda: My journey in design, from tofu to RISD (Lipiec 2024).