Cierpliwie czekam (i czekam) na wieczny dom na Brooklynie

Pin
Send
Share
Send

kredyt: Jen B. Peters

Za kilka tygodni nasz dwuletni syn obudzi się w swojej czwartej sypialni.

Zajęło jeden dom, dwa mieszkania, trzy schowki i 18 miesięcy, aby dostać się do tego pokoju, który kiedyś był kuchnią, na trzecim piętrze odnowionego brownstone w Crown Heights na Brooklynie.

Kiedy wraz z mężem po raz pierwszy zobaczyliśmy dom, w czerwcu 2015 roku farba złuszczała się z fasady, a kuchnia na trzecim piętrze była pokryta linoleum. Ale kiedy wędrowałem po domu jednorodzinnym z rozległym (według standardów Nowego Jorku) podwórku, wszystko to wydawało się wymknąć. Jedyne, co widziałem, to obiecująca przyszłość. Wyobraziłem sobie, jak gotuję w kuchni na piętrze i jem kolację na werandzie, a nasz syn biegnie po korytarzach. Nawet wyobrażałem sobie możliwego przyszłego rodzeństwa bawiącego się i biegającego z nim.

W tym czasie byliśmy nowymi rodzicami, a nasza rodzina szybko przerastała spółdzielnię z dwiema sypialniami w Fort Greene. Kiedy natknąłem się na ten dom, zobaczyłem pewien „los” w sposobie, w jaki wszystkie nowe pary marzą o wspólnym życiu. Ten dom, pomyślałem, był czymś więcej niż tylko miejscem do życia. To był dom.

Muszę przyznać, że nie pierwszy raz myślałem, że jeden adres spełni marzenie. Dom, w którym wówczas mieszkałem, mieszkanie o powierzchni 1000 metrów kwadratowych naprzeciwko parku Fort Greene, miało być miejscem, w którym wychowałem rodzinę. Kupiliśmy go w 2012 roku, a dwa lata później pomalowaliśmy dodatkową sypialnię na żółto i zabraliśmy się do pokoju dziecinnego.

Szybko jednak poczuliśmy ucisk po urodzeniu dziecka w styczniu 2015 r. Co gorsza, seria wydarzeń miała miejsce w krótkim odstępie czasu, co jeszcze bardziej utrudniło pozostanie. Po pierwsze, suszarka w budynku zepsuła się i pozostała nieruchoma. Następnie na górze rozpoczęła się budowa, która zatarła możliwość „spania, gdy dziecko śpi”. Kiedy ten sam sąsiad na górze zebrał trzeciego psa, nadszedł czas na wyjazd.

Więc przenieśliśmy się do domu częściowo do zamieszkania, który przywołał nas do domu z dziewięciomiesięcznym i pewnym planem. Najpierw zamierzaliśmy wyremontować piwnicę, zejść na dół, a następnie dokończyć dwa najwyższe piętra. Architekt zapewnił nas, że projekt zostanie zrealizowany do czerwca. Myśleliśmy, że nie poradzimy sobie ze zmywarką, kuchnią na trzecim piętrze i tylnymi drzwiami, które wisiały na zawiasie przez mniej niż rok. Wierzyliśmy, że nasze marzenie jest tuż za rogiem.

Razem z mężem pracowaliśmy nad planami, przeglądaliśmy materiały i czekaliśmy na złożenie pozwoleń. I czekaliśmy. I czekałem.

Czerwiec przyszedł i minął bez zmian. Gotowanie nie wchodziło w rachubę w ledwie funkcjonalnej kuchni. Za pierwszym razem, gdy nasz syn próbował biegać, poślizgnął się i podciął policzek na listwie wystającej z rogu.

Z pewnością nie tak wyobrażałem sobie moje pierwsze lata macierzyństwa. Mimo to daliśmy z siebie wszystko. Zamieniliśmy nasz salon w pokój zabaw, który był w mniejszym lub większym stopniu zabezpieczony przed dziećmi. Czasami mój syn i ja jedliśmy na obieranej podłodze w kuchni i udawaliśmy, że to piknik. Opuszczaliśmy ten dom prawie codziennie, nawet gdy na dworze było zimno. Mój mąż i ja byliśmy wyczerpani, sfrustrowani, a czasem beznadziejni. Czasami zastanawialiśmy się, czy kiedykolwiek spełni się nasze marzenie o wspólnym przygotowaniu dużego posiłku lub o pokoju dla naszego syna.

Ostatniej jesieni zatrudniliśmy nowych architektów, którzy obiecali ukończyć dom przed wiosną. Ponownie przenieśliśmy się, prawie bez wysiłku, do naszej praktyki, do innego dwupokojowego mieszkania na Brooklynie, aby zejść z drogi. Czekamy jeszcze raz - ale tym razem widzimy postęp.

Teraz nasze dziecko jest małym dzieckiem, które biegnie sześć stóp w tę iz powrotem od swojej sypialni do naszego, krzycząc: „Biegnę!” Patrzymy, jak bawi się w prowizorycznym pokoju dziecinnym, w którym drzwi nie zamykają się całkowicie, i gotujemy razem posiłki w ciemności, aby nie obudzić go po zaśnięciu.

Kiedy w końcu wprowadzimy się do domu, który będzie się czuł jak nasz dom, ugotujemy posiłek w kuchni, podczas gdy nasz syn biegnie po korytarzach. To małe życzenie, które podtrzymywało nas, gdy się przeprowadzaliśmy, czekaliśmy i jedliśmy na wynos. To przyszłość, którą zawsze widzieliśmy, ale nigdy nie utrzymamy, i jest tylko trochę dłużej, zanim w końcu, niewiarygodnie, możemy powiedzieć, że jesteśmy w domu.

Corynne Cirilli jest pisarką, reporterką i konsultantką medialną mieszkającą na Brooklynie.

Pin
Send
Share
Send

Obejrzyj wideo: Brighton Beach Memoirs (Może 2024).